czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział IV

Scorpius


  Miałem nadzieję, że Fly dostarczył Rose list. Wysłałem go kilka minut temu, a przecież wieża Ravenclawu nie jest daleko. Siedzę na oknie i biję się z myślami. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Przecież Rose jest z Albusem. Może nie ma sensu się w to mieszać?
  Nagle czuję, że chcę brać w tym wszystkim udział. W końcu Weasley zawsze mi się podobała. Ale ona na mnie nie zwracała uwagi, może czas to zmienić?
  Fly przylatuje, dziękuję mu za dostarczenie listu, ale on daje mi jeszcze jakąś małą karteczkę. Odpowiedź od Rose. Rozwijam rulonik, ukazuje mi się pochyłe, eleganckie pismo.

Scorpius,

Nie wiem, czy powinniśmy się spotkać. Nie wiem, czy dobrze robię w ogóle kontaktując się z Tobą. Poza tym o 19 zwykle trenuję, jutro chciałam zacząć. Jeśli chcesz się spotkać, przyjdź o 19 na stadion. Wtedy porozmawiamy, 

Nie wiem, czy mam się cieszyć, ale to już coś. Chce się ze mną spotkać. Ogarnięty tą myślą kładę się do łóżka i zasypiam .




Rose

  Gdy wstaję następnego dnia, na moim stoliku nocnym leży mój plan zajęć. Chwytam go i rozwijam.

Poniedziałek 

9.00 Zaklęcia i uroki
10.00 -------
11.00 Transmutacja
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Zielarstwo
14.00 Obrona przed czarną magią

Wtorek

9.00 Transmutacja
10.00 Zielarstwo
11.00 Starożytne runy
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Opieka nad magicznymi stworzeniami

Środa

9.00 Wróżbiarstwo
10.00 Starożytne runy
11.00 -------
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Obrona przed czarną magią
14.00 Obrona przed czarną magią

24.00 Astronomia

Czwartek

9.00 -------
10.00 Eliksiry
11.00 Eliksiry
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Zaklęcia i uroki
14.00 Opieka nad magicznymi stworzeniami

Piątek

9.00 Historia Magii
10.00 Historia Magii
11.00 Transmutacja
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Zaklęcia i uroki
14.00 Obrona przed czarną magią

Uh. Trochę tego dużo. W zeszłym roku jako dodatkowe zajęcia wybrałam Opiekę nad magicznymi stworzeniami, Wróżbiarstwo i Starożytne runy. Z wszystkimi radzę sobie nieźle, choć tak naprawdę najlepsza jestem z zaklęć i obrony przed czarną magią.
  Odwracam głowę i wiedzę resztę dziewczyn z dormitorium. Kilka jeszcze śpi, parę z nich tak jak ja otwiera szeroko oczy ze zdumienia patrząc na plan, kilka łóżek jest już pustych.
 Przeciągam się i wstaję. Jest kilka minut po ósmej. Idę do łazienki się oporządzić. Tam patrzę w lustro. Widzę młodą dziewczynę, wyglądającą na więcej niż czternaście lat. Ma proste, długie do pasa włosy, koloru kasztanowego i duże niebieskie oczy okalane jasnymi rzęsami.
Często mówią mi, że jestem ładna, ale nie wiem, czy tak jest naprawdę.
  Gdy powracam z łazienki , Caroline i Jessika czekają na mnie.
- Co tak długo? - uśmiecha się Jess. - Gotowa na pierwszy dzień?
Kiwam głową, odwzajemniam uśmiech i przebieram się.
  Kilka minut przed dziewiątą jesteśmy przed klasą do Zaklęć i uroków. Widzę Gryfonów, to znaczy, że mamy z nimi lekcje. Szkoda, że James jest o rok starszy, z nim naprawdę dobrze się dogaduję. Trudno.
 Profesor Flitwick II wpuszcza nas do środka równo o dziewiątej. Jest niskim, czarnowłosym mężczyzną, i z tego, co wiem, wygląda dokładnie tak, jak jego ojciec, który uczył moich rodziców, gdy byli w Hogwarcie.
-Witam was w nowym roku szkolnym! - uśmiecha się - Przeczytam listę obecności.
Czyta, a potem, jak gdyby nie był sobą, zaczyna od sprawdzania co pamiętamy. Pyta nas po kolei z trzech zaklęć, prostych, średnich i trudnych. Gdy dochodzi do mnie, jak zawsze sie spinam.
-Droga panno Weasley... - mówi - może na początek ... Avis?
Łatwizna. 
-Avis. - mówię, a z mojej różdżki wylatuje stadko ptaków . Flitwick II cmoka.
-Bardzo ładnie, panno Weasley... Podpal moją szatę, a następnie ją ugaś.
-Och, no dobrze. Lacarnum Inflamare. -wypowiadam zaklęcie, a szata staje w płomieniach. - Aquamenti!
Z różdżki wylewa się woda, gasi szatę. Uff. Dobrze, że mi się udało. 
-A teraz wyczaruj mi statuetkę kruka. 
Okej, to już jest trudne. Wyobrażam sobie statuetkę kruka stojącą przede mną, skupiam się całą sobą.

-Innaminitus Conjurus

Mały, drewniany kruczek pojawia sie na ławce.
-Świetnie! - krzyczy Flitwick - 30 punktów dla Ravenclawu!
  Reszta dnia mija mi spokojnie. Mam okienko, na transmutacji zmieniam sowę w dzbanek i cały serwis do herbaty. Na lunchu spotykam się z Alem. Całuje mnie przelotnie. 
-Jak tam pierwszy dzień? - pyta i siadamy przy stole mojego domu. 
-Zarobiłam dla nas już 30 punktów.- chwalę sie, i puszczam oczko. 
- Extra. Słyszałem, że Malfoy ma do was przyjść na obronę przed czarną magią. 
-Co? Scorpius? - zasycha mi w gardle. O matko. 
-Zgadza się. - Albus zdaje się tym nie przejmować, ale ja po lunchu mam zielarstwo ( ze ślizgonami  - dzięki Bogu, że Scorp jest starszy o rok) a potem obronę! Albus przez cały lunch coś mi opowiada, ale go nie słucham.
  Na zielarstwie nie mogę się skupić i nie zdobywam żadnego punktu dla domu, chociaż temat soku z drzewa życia jest mi bardzo znany. Profesor Neville to zauważa. Ciągle myślę o Scorpiusie. I o Alu. Al, Rose. Scorpius, Rose. 
  Obrony przed czarną magią uczy wysoki blondyn, według wielu dziewczyn przystojny. 
- Siemka, czarodzieje! - lubimy go, bo jest wyluzowany. - Zgadnijcie, kto dzisiaj do nas przyjdzie. 
W tym momencie drzwi się otwierają i wchodzi Scorpius Malfoy. Blond grzywka jak zawsze opada mu na czoło. Boże, jaki on przystojny. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szeroko. Czuję, że sie rumienię.
-W tym roku będziemy uczyli się zaklęcia Patronusa, a pan Malfoy pokaże wam jak to zrobić. 
Scorp uśmiecha się.
-Wiecie, czym są dementorzy? W skrócie mówiąc, wysysają z nas szczęście. Patronus broni was od tego. Zaklęcie Patronusa nie jest łatwe. Nie sądzę, by komuś udało się za pierwszym razem wyczarować w pełni dojrzałego Patronusa. Patronus przybiera formę jakiegoś zwierzęcia, a pojawia sie wtedy, gdy wypowiemy - lub pomyślimy - formułę zaklęcia i przypomnimy sobie jakieś wspomnienie, najpiękniejsze, jakie znacie. Ma was całe wypełnić, a wy macie myśleć tylko o tym.
Wtedy Scorpius mówi głośno Expecto Patronum , a z końca jego różdżki wylatuje najpierw strzęp białej mgiełki, a potem jakieś wielkie zwierzę. Ach, to wilk. Scorp dowodzi nim za pomocą różdżki, mglisty wilk chodzi w tę i z powrotem, w końcu wraca do właściciela.
Wszyscy próbujemy, ale nikomu nie wychodzi. Pod koniec zajęć tylko Jess udaje się wyczarować mgiełkę. 
Gdy lekcja się kończy i wychodzimy z sali, spoglądam na Scorpiusa. Uśmiecha się i i wyczarowuje mgiełkę, która układa sie w liczbę 19, a ona natychmiast znika. No tak. Dziewiętnasta. Trening i spotkanie ze Scorpiusem. 
Myślę, że jestem na nie gotowa.




I jak? :) Podoba się? To chyba mój najdłuższy rozdział w życiu!  ;)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ