sobota, 23 listopada 2013

Rozdział V

Rose

  Jestem na stadionie równo o dziewiętnastej. Wypatruję Scorpiusa, ale nigdzie go nie widzę. No cóż, chyba spodziewałam się po nim zbyt wiele. Czuję się zawiedziona, ale zaraz potem się otrząsam. Przecież mam Ala. Na myśl o nim robi mi się ciepło w sercu, ale czuję też takie dziwne rozdrażnienie. Zaraz przed wyjściem na trening znalazł mnie przed salonem Krukonów i zapytał gdzie idę. Jakbym nie mogła mieć chwili swobody! Odpowiedziałam mu trochę zbyt cięto, teraz jest mi głupio.
  Czekam jeszcze chwilę na Scorpiusa, ale dziesięć po siódmej odpuszczam. Zaczarowuję kafla, tak, by latał tak jakby ktoś nim grał. Wsiadam na Błyska. Dostałam tę miotłę w wakacje od rodziców, ponieważ mój tata bardzo chciał, bym się załapała do drużyny. Kafel podlatuje w górę, łapię go, lecę szybko do obręczy i przerzucam go. Bez sensu. Nie mogę grać sama, co to za sztuka trafić bez Obrońcy? Kafel leci w dół a ja podlatuję na miotle do pobliskiej wierzby i siadam na jej gałęziach. Oglądam powoli zachodzący słońce i listki powiewające na wietrze.
  Coś dotyka mojego ramienia, a ja krzyczę i spadam. W ostatniej chwili łapie mnie... Scorpius. Przyleciał na swojej miotle, musiałam go nie zauważyć. Teraz on siedząc swobodnie na Layu trzyma mnie w ramionach.
-Postaw mnie na ziemię. - warczę.
-A co z tego będę miał? - pyta z zawadiackim uśmiechem ale spełnia moją prośbę. Zsiada z miotły i opiera ją o wierzbę. Krzyżuje ramiona.
-Spóźniłeś się pół godziny. - mówię, niby obrażona, ale cieszę się, że w ogóle przyszedł.
-Wiem, przepraszam. Flitwick II mnie zatrzymał. - podchodzi do mnie i odsuwa mi kosmyk włosów z twarzy. Odtrącam jego rękę, z niechęcią, ale wiem, że muszę tak zrobić. Tak myślę.
- O czym chciałeś porozmawiać?
-Najpierw trening. - szczerzy się w uśmiechu. Ja też się uśmiecham.

 Więc trenujemy. Scorp jest obrońcą, ja ścigającą, więc składa się idealnie. Kilka razy udaje mi się strzelić gola, ale Scorpius nie daje mi forów. I dobrze. Nie potrzebuję litości, szczególnie od Ślizgona. Nawet jeśli z tym Ślizgonem coś mnie łączy.
  Trenujemy około półtora godziny. Nie jest na tyle późno, by wracać, ale na tyle ciemno, by skończyć trening. Siadamy na wierzbie, na której wcześniej czekałam, i opieramy się o siebie. Nie z czułości, chyba jednak bardziej ze zmęczenia, ale podoba mi się ta bliskość.
-Teraz mi powiesz, o co chodzi? - pytam.
- Szczerze, to o nic. - mówi zamyślony. - Chciałem sie po prostu z Tobą spotkać.
Uśmiecha się. Ale nie rozbrajająco, po swojemu, tylko nieśmiało, z dozą słodyczy. Dlaczego on musi być tak idealny?
-Podobało mi się. - mówię i płonę rumieńcem.
- Mi też.
Już nic nie mówimy. Siedzimy na wierzbie, na 'naszej' wierzbie i tylko patrzymy się sobie w oczy, uśmiechając się.

Około 22 wracamy przez błonia do zamku, na piechotę, a miotły trzymamy w rękach. Idziemy i rozmawiamy. O wszystkim , i o niczym. O nas? Chyba nie. O Albusie Scorp też nie wspomina. I dobrze.
Dochodzimy do zamku, a Scorp odprowadza mnie pod salon Krukonów. Wiem, że jego pokój wspólny jest pod jeziorem. To miłe, że przyszedł ze mną aż tutaj.
-Pa, Scorpius. - mówię ale wciąż stoję i nie wchodzę do mojego pokoju wspólnego.
-Pa, Księżniczko. Dobrych snów. - odpowiada Scorpius, i całuje mnie w rękę. Potem znika w otchłani ruszających sie schodów i zostawia mnie samą, z przemyśleniami, co przyniesie jutro.





BARDZO WAS WSZYSTKICH PRZEPRASZAM. Miałam tyle rzeczy na głowie, ale to żadna wymówka. Nie pisałam od lipca. W wakacje... chyba po prostu wolałam wyjść z domu, niż siedzieć i pisać, ale wiem, że to był błąd. A gdy zaczęła się szkoła... nim się obejrzałam, już listopad! Chciałam coś napisać, naprawdę, ale byłoby to tak na szybko i na odwal. Przepraszam. Ale, było, minęło. :) Wielki Powrót! Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba :)
Aha i bardzo dziękuję za ponad 1000 wejść! Boże, kocham was! I komentarze! To właśnie mnie zmotywowało, więc komentujcie!!! <3 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ 




czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział IV

Scorpius


  Miałem nadzieję, że Fly dostarczył Rose list. Wysłałem go kilka minut temu, a przecież wieża Ravenclawu nie jest daleko. Siedzę na oknie i biję się z myślami. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Przecież Rose jest z Albusem. Może nie ma sensu się w to mieszać?
  Nagle czuję, że chcę brać w tym wszystkim udział. W końcu Weasley zawsze mi się podobała. Ale ona na mnie nie zwracała uwagi, może czas to zmienić?
  Fly przylatuje, dziękuję mu za dostarczenie listu, ale on daje mi jeszcze jakąś małą karteczkę. Odpowiedź od Rose. Rozwijam rulonik, ukazuje mi się pochyłe, eleganckie pismo.

Scorpius,

Nie wiem, czy powinniśmy się spotkać. Nie wiem, czy dobrze robię w ogóle kontaktując się z Tobą. Poza tym o 19 zwykle trenuję, jutro chciałam zacząć. Jeśli chcesz się spotkać, przyjdź o 19 na stadion. Wtedy porozmawiamy, 

Nie wiem, czy mam się cieszyć, ale to już coś. Chce się ze mną spotkać. Ogarnięty tą myślą kładę się do łóżka i zasypiam .




Rose

  Gdy wstaję następnego dnia, na moim stoliku nocnym leży mój plan zajęć. Chwytam go i rozwijam.

Poniedziałek 

9.00 Zaklęcia i uroki
10.00 -------
11.00 Transmutacja
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Zielarstwo
14.00 Obrona przed czarną magią

Wtorek

9.00 Transmutacja
10.00 Zielarstwo
11.00 Starożytne runy
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Opieka nad magicznymi stworzeniami

Środa

9.00 Wróżbiarstwo
10.00 Starożytne runy
11.00 -------
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Obrona przed czarną magią
14.00 Obrona przed czarną magią

24.00 Astronomia

Czwartek

9.00 -------
10.00 Eliksiry
11.00 Eliksiry
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Zaklęcia i uroki
14.00 Opieka nad magicznymi stworzeniami

Piątek

9.00 Historia Magii
10.00 Historia Magii
11.00 Transmutacja
12.00 PRZERWA NA LUNCH
13.00 Zaklęcia i uroki
14.00 Obrona przed czarną magią

Uh. Trochę tego dużo. W zeszłym roku jako dodatkowe zajęcia wybrałam Opiekę nad magicznymi stworzeniami, Wróżbiarstwo i Starożytne runy. Z wszystkimi radzę sobie nieźle, choć tak naprawdę najlepsza jestem z zaklęć i obrony przed czarną magią.
  Odwracam głowę i wiedzę resztę dziewczyn z dormitorium. Kilka jeszcze śpi, parę z nich tak jak ja otwiera szeroko oczy ze zdumienia patrząc na plan, kilka łóżek jest już pustych.
 Przeciągam się i wstaję. Jest kilka minut po ósmej. Idę do łazienki się oporządzić. Tam patrzę w lustro. Widzę młodą dziewczynę, wyglądającą na więcej niż czternaście lat. Ma proste, długie do pasa włosy, koloru kasztanowego i duże niebieskie oczy okalane jasnymi rzęsami.
Często mówią mi, że jestem ładna, ale nie wiem, czy tak jest naprawdę.
  Gdy powracam z łazienki , Caroline i Jessika czekają na mnie.
- Co tak długo? - uśmiecha się Jess. - Gotowa na pierwszy dzień?
Kiwam głową, odwzajemniam uśmiech i przebieram się.
  Kilka minut przed dziewiątą jesteśmy przed klasą do Zaklęć i uroków. Widzę Gryfonów, to znaczy, że mamy z nimi lekcje. Szkoda, że James jest o rok starszy, z nim naprawdę dobrze się dogaduję. Trudno.
 Profesor Flitwick II wpuszcza nas do środka równo o dziewiątej. Jest niskim, czarnowłosym mężczyzną, i z tego, co wiem, wygląda dokładnie tak, jak jego ojciec, który uczył moich rodziców, gdy byli w Hogwarcie.
-Witam was w nowym roku szkolnym! - uśmiecha się - Przeczytam listę obecności.
Czyta, a potem, jak gdyby nie był sobą, zaczyna od sprawdzania co pamiętamy. Pyta nas po kolei z trzech zaklęć, prostych, średnich i trudnych. Gdy dochodzi do mnie, jak zawsze sie spinam.
-Droga panno Weasley... - mówi - może na początek ... Avis?
Łatwizna. 
-Avis. - mówię, a z mojej różdżki wylatuje stadko ptaków . Flitwick II cmoka.
-Bardzo ładnie, panno Weasley... Podpal moją szatę, a następnie ją ugaś.
-Och, no dobrze. Lacarnum Inflamare. -wypowiadam zaklęcie, a szata staje w płomieniach. - Aquamenti!
Z różdżki wylewa się woda, gasi szatę. Uff. Dobrze, że mi się udało. 
-A teraz wyczaruj mi statuetkę kruka. 
Okej, to już jest trudne. Wyobrażam sobie statuetkę kruka stojącą przede mną, skupiam się całą sobą.

-Innaminitus Conjurus

Mały, drewniany kruczek pojawia sie na ławce.
-Świetnie! - krzyczy Flitwick - 30 punktów dla Ravenclawu!
  Reszta dnia mija mi spokojnie. Mam okienko, na transmutacji zmieniam sowę w dzbanek i cały serwis do herbaty. Na lunchu spotykam się z Alem. Całuje mnie przelotnie. 
-Jak tam pierwszy dzień? - pyta i siadamy przy stole mojego domu. 
-Zarobiłam dla nas już 30 punktów.- chwalę sie, i puszczam oczko. 
- Extra. Słyszałem, że Malfoy ma do was przyjść na obronę przed czarną magią. 
-Co? Scorpius? - zasycha mi w gardle. O matko. 
-Zgadza się. - Albus zdaje się tym nie przejmować, ale ja po lunchu mam zielarstwo ( ze ślizgonami  - dzięki Bogu, że Scorp jest starszy o rok) a potem obronę! Albus przez cały lunch coś mi opowiada, ale go nie słucham.
  Na zielarstwie nie mogę się skupić i nie zdobywam żadnego punktu dla domu, chociaż temat soku z drzewa życia jest mi bardzo znany. Profesor Neville to zauważa. Ciągle myślę o Scorpiusie. I o Alu. Al, Rose. Scorpius, Rose. 
  Obrony przed czarną magią uczy wysoki blondyn, według wielu dziewczyn przystojny. 
- Siemka, czarodzieje! - lubimy go, bo jest wyluzowany. - Zgadnijcie, kto dzisiaj do nas przyjdzie. 
W tym momencie drzwi się otwierają i wchodzi Scorpius Malfoy. Blond grzywka jak zawsze opada mu na czoło. Boże, jaki on przystojny. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szeroko. Czuję, że sie rumienię.
-W tym roku będziemy uczyli się zaklęcia Patronusa, a pan Malfoy pokaże wam jak to zrobić. 
Scorp uśmiecha się.
-Wiecie, czym są dementorzy? W skrócie mówiąc, wysysają z nas szczęście. Patronus broni was od tego. Zaklęcie Patronusa nie jest łatwe. Nie sądzę, by komuś udało się za pierwszym razem wyczarować w pełni dojrzałego Patronusa. Patronus przybiera formę jakiegoś zwierzęcia, a pojawia sie wtedy, gdy wypowiemy - lub pomyślimy - formułę zaklęcia i przypomnimy sobie jakieś wspomnienie, najpiękniejsze, jakie znacie. Ma was całe wypełnić, a wy macie myśleć tylko o tym.
Wtedy Scorpius mówi głośno Expecto Patronum , a z końca jego różdżki wylatuje najpierw strzęp białej mgiełki, a potem jakieś wielkie zwierzę. Ach, to wilk. Scorp dowodzi nim za pomocą różdżki, mglisty wilk chodzi w tę i z powrotem, w końcu wraca do właściciela.
Wszyscy próbujemy, ale nikomu nie wychodzi. Pod koniec zajęć tylko Jess udaje się wyczarować mgiełkę. 
Gdy lekcja się kończy i wychodzimy z sali, spoglądam na Scorpiusa. Uśmiecha się i i wyczarowuje mgiełkę, która układa sie w liczbę 19, a ona natychmiast znika. No tak. Dziewiętnasta. Trening i spotkanie ze Scorpiusem. 
Myślę, że jestem na nie gotowa.




I jak? :) Podoba się? To chyba mój najdłuższy rozdział w życiu!  ;)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 



















poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ważne!

WAŻNE
Ludzie, mam do was kilka spraw! :)
Bardzo wam dziękuję za te 330 wejść <3
Ale do rzeczy. Jest ankieta. Widzicie ją po prawej str ;) Są 4 głosy na '6' , 1 na '5', 1 na '4' i - co mnie strasznie smuci :( - 1 na '3'. Dziękuję za te 6, 5, 4 też ;D
Wracając. Baaaardzo was proszę, komentujcie! Czy wam się podoba, czego nie kumacie, co chcielibyście, żebym napisała ;D

Bardzo ważna rzecz: Jedna dziewczyna zapytała w komie, jak Albus i Rose mogą być ze sobą. ( Są kuzynami, ponieważ: Rose to córka Hermiony i Rona, Albus to syn Harry'ego i Ginny. Ginny i Ron są rodzeństwem, czyli Albus to kuzyn Rose) Faktycznie, to prawda. Ale może pomińmy ten fakt? Zdałam sobie sprawę z tego chyba po napisaniu 2 czy 3 rozdziałów. Nie chciałam zmieniać. A wydaje mi się, że Albus i Rose to fajny paring ;) Albus nienawidzi Scorpiusa :) Więc będzie romansik i nienawiść :)  Czyli: POMIJAMY FAKT, ŻE ALBUS I ROSE SĄ KUZYNAMI. JASNE? NA MOIM BLOGI TO PRZYJACIELE. :) ^^
Druga bardzo ważna rzecz: Tak, Albus jest w Slytherinie. Jest jedynym Potterem w tym domu. ;) Pamiętajcie :) Potwierdziła to sama J.K. Rowling

Ponawiam: Komentujcie. Proszę. Co z tego, że jest 300 wejść (okej, bardzo mi miło) ale KOMENTUJCIE!!!! Plisss <3

Dziękuję :)
Jeśli macie jakieś pytania jeszcze to w komach :)



*-*

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział III

Rose



   Gdy dojeżdżamy wreszcie do Hogwartu, wszyscy wiedzą o mnie i Albusie. Nie przeszkadza nam to. Albus jest wręcz zadowolony, w kółko mnie całuje i przytula. Problem w tym, że nie będziemy ze sobą spędzać tyle czasu, ile byśmy chcieli. Al jest w Slytherinie, ja w Ravenclawie. Co do Slytherinu... przypominam sobie o Scorpiusie. Przeszywa mnie dziwny, chociaż ciepły dreszcz. Nagle tajemnicze uczucie mija i wszystko wraca do normy: jestem ja, Albus, oraz czekający na nas Hogwart.
  Ten rok szkolny, mój czwarty, zaczyna się dość - jeśli można mówić o szkole dla czarodziei - normalnie.. Do szkoły, jak zawsze, zawożą nas powozy, ciągnące przez niewidzialne Testrale- wyglądają jak szkielety koni, a widzą je tylko ci, którzy widzieli, jak ktoś umiera. Cieszę się, że ich nie widzę. Siadam do powozu razem z Alem, Violet, Caroline, Jamesem, Scarlet - ze Slytherinu (blondynka o niebieskich oczach, a jakże) -  i oczywiście: Scorpiusem. Nie patrzę na niego, wydaje sie obrażony. A kiedy Albus całuje mnie ukradkiem, a on to widzi, nagle energicznie zaczyna rozmawiać ze Scarlet, przysuwając się do niej.
-Hej, wiecie, że w tym roku... - zaczyna mówić James, ale Al mu przerywa.
-Nic nam nie mów! - krzyczy, uśmiechając się do brata. James i Jessika są starsi od nas o rok. - Chcemy sami się dowiedzieć!
Rok temu James wyjawił nam, że na trzecim roku będziemy się uczyć wróżbiarstwa, co zniszczyło całą atmosferę. Naopowiadał nam, że profesor Trelawney - która ma chyba za sto lat - jest starą histeryczką, i że  w kółko przepowiadała jego ojcu, Harry'emu, że zginie. W końcu okazało się, że uczy nas Firenzo, centaur. James był oburzony. Wolimy więc nie wiedzieć, co nas czeka w tym roku.
  Kiedy wreszcie Ceremonia przydziału się zaczyna, a wszyscy są już przydzieleni do Domów, zaczyna się Uczta. Trochę szkoda, że z przyjaciółmi siedzimy osobno: ja jedyna siedzę przy stole Ravenclawu, Albus - Slytherinu, James, Lily i Hugo - Gryffindoru. Czuję się samotna, choć oczywiście mam Caroline. Nagle myślę " Czujesz się samotna? Ty, Rose Weasley?" Odzywa się moje drugie ja. "Tak. Nie widać?"
"Rose, masz mnóstwo przyjaciół, wspaniałego chłopaka! I ty się czujesz samotna?" Fakt. Ganię sama siebie.       Nagle zauważam, że Scorpius na mnie spogląda. Odwracam wzrok.
  Kiedy Uczta się kończy, a wszyscy są już w swoich dormitoriach, ja nie śpię. Siedzę na parapecie i spoglądam na błonia Hogwartu, zakazany las. Otwieram okno, wpuszczam trochę zimnego, rześkiego powietrza. Nagle widzę jak jakaś duża, biała sowa leci w moją stronę. Rozpoznaję ją. To sowa Scorpiusa. Podaje mi list i odlatuje.




Rose, 

To ja, Scorpius. Wiem, że jeszcze nie spisz. Przepraszam, że nie zamieniłem z Tobą ani jednego słowa przed i po Uczcie. Nie będę się tłumaczył. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że chcę z Tobą porozmawiać. Spotkajmy się na skraju Zakazanego Lasu jutro o 19. 
Będę czekał,
Miłych snów,
Scorpius.

















piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział II

Rose 

  Kiedy się budzę, czuję, że leżę na czyimś ramieniu. Nie bardzo wiem czyim. 
-Albus? - Pytam. 
-Yh. - Słyszę głos. - Nie, to ja. 
-To znaczy kto?
-Ja. Scorpius. 
Podrywam się z miejsca, może zbyt gwałtownie, bo gdy patrzę na Scorpiusa, wydaje się obrażony. Nie chciałam go urazić. Jak ja się tu wogóle znalazłam? Aha, no tak.
- Hmmm.... długo spałam?
-Trochę. Hogwart będzie za jakieś pół godziny. - Mówi. Boże, ale on jest przystojny.
-Okej, to ja... idę się przebrać.
-Ale wrócisz? - Uśmiecha się. Odwzajemniam uśmiech.
-A chcesz, żebym wróciła?
-Jasne. - Mówi i puszcza oczko. Czuję, że robię się czerwona jak burak. Wychodzę z piekącymi policzkami, idę do mojego przedziału.
 Czeka na mnie Albus, Violet i Caroline.
-Gdzie ty byłaś?!
-Musiałam... - Jąkam się. Co tu powiedzieć? - Się przejść.
-Miałaś iść tylko do sklepiku, a nie było cię jakąś godzinę! Porwał cię kto czy co?
Albus prycha.
-Zapewne młody Malfoy.
Violet i Caroline wymieniają spojrzenia.
-Scorpius?  - Pyta Violet.
- Tylko chwilę pogadaliśmy... - Mówię, ale spośród rzeczy, które mogłam powiedzieć, ta była najgorsza.
- Rose! Nie było cię...
-Wiem! - Przerywam jej. - Godzinę! I co z tego? To chyba moja sprawa?
-Dobra, jak chcesz. - Mówi Violet i idzie do przedziału Puchonów. Caroline chyba nie wie, co ze sobą zrobić, akurat ona jest w tym samym domu, co ja. Siedzimy w milczeniu, a kiedy już mam się odezwać, słyszę pukanie w szybę. To Dylan, chłopak Caroline. Też jest z Rawenclawu. Caroline wzdycha z ulgą.
-To może ja...
-Jasne, idź. - Mówię.
Caroline i Dylan ulatniają się, a ja zostaję sama z Albusem. Wydaje się zły. No tak, jeśli całe wakacje spędzam z nim, przytulam się do niego, całuję, to ma prawo być zły. Co nie znaczy, że nie lubię Scorpiusa. Ta sprawa jest naprawdę skomplikowana. Naprawdę lubię Albusa, tyle, że nie wiem, czy z nim jestem, czy nie. On chyba uważa, że tak. Ja nie jestem pewna.
-Albus... - Zaczynam. - Miałam się właśnie przebrać.
Odwraca się bokiem.
-To się przebierz. Nie patrzę. Nigdzie się stąd nie ruszę.
Czuję, że znów się rumienię. Sięgam do kufra nad głową Albusa, ale ten siedzi niewzruszony patrząc w okno. Pfff. Spoko. Ja tam się nie wstydzę. Zasłaniam tylko rolety na drzwiach przedziału. Zdejmuję bluzkę, spodnie, zostaję w bieliźnie. Odwracam się plecami do Ala, wyjmuję z kufra szatę i już mam zacząć ją nakładać, gdy czuję ciepłe ręce na swojej talii. Przechodzi mnie dreszcz.
-Al...
-Wiesz, że jesteś moja, Rose?








Krótki, ale - moim zdaniem - dość fajny rozdział ^^ Mam ostatnio mało czasu, w wakacje będzie lepiej ;) ok? :) Głosujcie, czy wam sie podoba, udostępniajcie bloga ! :) P.S. Kocham was za te 200 wejść! <3 To naprawdę motywuje! :) <3 *-*












niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział I cz.2

Rose

-Czego chcesz? - Warczę. Nie podoba mi się to. O co tu chodzi? 
-Hej, hej, Weasley, może trochę grzeczniej? Chciałem tylko pogadać! - Mówi Scorpius a grzywka opada mu na oczy. Ma jasne blond włosy;są prawie białe. Sięgają za uszy, a dłuższe kosmyki z przodu tworzą seksowną grzywkę.Spod niej spoglądają na mnie niezwykłe, niebieskie oczy, tak ciemne, że aż granatowe. Nie mogę im się oprzeć. 
-Nie mamy o czym. - Chcę wyjść, ale on znów łapie mnie za rękę. 
- Rose... 
Wzdycham i siadam naprzeciwko niego. Uśmiecha się odsłaniając białe zęby. Spoglądam niżej. Biała, lekko przezroczysta koszula opina mu ciało. Nie mogę się powstrzymać i przeszywam jego zgrabne ciało pod spodem. "Rose!" upominam się. Co ja właściwie robię? Przypominam sobie, że Scorpius jest o rok starszy. I jest w Slytherinie.  No i co? "Uspokój się!".
-Więc o czym chcesz rozmawiać? - Pytam, tym razem łagodniej. 
- Nie wiem. O czymkolwiek. Na przykład... jak tam z twoim kolegą od Potterów? Jak mu było? Albus, tak?
Wyczuwam coś dziwnego, widzę w jego oczach, że się spina. 
-Nic, a co ma być? Kolegujemy się. 
Rozluźnia się. Dziwne. 
- Extra. A w ogóle, jak ci minęły wakacje?
-Całkiem okej. Przeglądałam książki na ten rok... - Przewraca oczami i znów tak rozbrajająco się uśmiecha. - I nieco poćwiczyłam do Quiditcha.
- Grasz? - Dziwi się.
-Jasne! W tym roku są nabory do drużyny, więc może zakfalifikuję się jako Ścigająca.
-Jakbyś się załapała, mielibyśmy spięcie. - Puszcza oczko. Nie rozumiem. - Gram na pozycji Obrońcy.
Teraz ja się uśmiecham. Wybuchamy śmiechem, nawet nie wiem czemu. W sumie jego towarzystwo nie jest takie złe. Rozmawiamy jeszcze długo, ale do Hogwartu ciągle daleko. Scorpius coś opowiada. Nagle robię się strasznie senna. Staram się nie zamykać powiek, ale jego głos dobiega coraz ciszej i ciszej... nawet nie wiem, kiedy zasypiam.

Scorpius

  Rose szybko zasypia. Nie mam jej tego za złe. Jako że zasnęła w dość niewygodnej pozycji, to znaczy oparta niezdarnie o okno i z przekrzywioną głową, siadam koło niej i opieram ją sobie na ramieniu. Odgarniam jej włosy z czoła.  Jest piękna. Jej proste, rude włosy sięgają pasa, ma łagodne, choć jednocześnie wyraziste rysy twarzy. Wpatruję się w nią, kiedy drzwi od przedziału otwierają się z hukiem.
-Łooooo, Scorp, widzę, że szalejesz!
To James. Od Potterów. Nasi ojcowie się nienawidzili, ale James to mój najlepszy kumpel. Uśmiecham się szeroko, ale zaraz się opanowuję.
-Przestań... Ona po prostu zasnęła! Znudziła ją moja opowieść. - Puszczam oko.
-Taak, jasne. - Wyszczerza zęby. Gdyby na moim ramieniu nie leżała właśnie Rose, wstałbym i zaczęłaby się przyjacielska przepychanka. - Ale teraz na serio. Weasley? To znaczy lubię ją, ale wiesz... Jej ojciec nienawidzi całego twojego rodu.
-Wiem. - Wzdycham. - Co z tego? Wiesz, że ona zawsze mi się podobała. Nic nie poradzę.
-Gadasz jak baba. - Szturcham go w ramię. - Ona o tym wie?
-Nie. I nie mów jej. Nie chcę, żeby się dowiedziała od ciebie. Jeszcze przyjdzie na to czas.



Druga część rozdziału I ^^ Już ponad 100 wyświetleń, kocham was!! ^.^ <3 Ale piszcie w komach, co mam zmienić, co wam się podoba i co chcielibyście żeby się stało ^^. <3













piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział I cz. 1


Rose

  Mój czwarty rok w Hogwarcie właśnie miał się rozpocząć. Hogwart Express stał już na peronie 9 i 3/4 . 
-Tylko pamiętaj, ucz się dobrze! - Przypomina mi moja mama. 
-Hermiono, spokojnie, w końcu Rose nie bez powodu trafiła do Ravenclawu! - Mówi mój tata, Ron, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
-Och, Ron, dałbyś już spokój! - Śmieje się moja mama. - Hugo, ty też bądź grzeczny! - dodaje, głaszcząc po głowie mojego młodszego brata.
-Jasne, mamo, tylko już mnie puść! 
Żegnam się z rodzicami, mama całuje mnie w głowę, tata przeczesuje włosy. Przypominają mi o obowiązkach, a ja pokornie kiwam głową. W końcu wchodzę do pociągu, zatrzaskuję drzwi i wchodzę do najbliższego przedziału razem z Hugonem. Razem machamy rodzicom, którzy w końcu znikają nam z oczu.
  Przez jakiś czas siedzimy i rozmawiamy, to dopiero drugi rok mojego brata w Hogwarcie. Rozprawiamy o tym, jakie przedmioty będzie miał, jakich nauczycieli. Zwykła rozmowa między rodzeństwem. W końcu Hugo idzie do przedziału ze swoimi kolegami, zostaję sama, ale nie na długo. Zaraz przychodzą moje koleżanki z dormitorium: Caroline, Jessika i  Violet. Kolegujemy się, ale nic więcej. Nie mam najlepszej przyjaciółki. Nie jestem zbyt ufna. Potem przychodzą także Albus z Jamesem od Potterów. 
-Jak tam wakacje? - Pytam pogodnie. 
-Całkiem okej. - Mówi Albus i uśmiecha się do mnie nieśmiało. Odwzajemniam uśmiech i dalej rozmawiamy. Violet flirtuje z Jamesem, który przecież jest o rok starszy. Najwyraźniej jej to nie przeszkadza. Jessika i Caroline gadają o Quidditchu. 
 Rozmowa z Alem zaczyna mnie nudzić, ale taktownie pytam tylko:
-Chcecie coś?
Wszyscy zgodnie odmawiają. Wychodzę i idę korytarzem aż do wagonu Ślizgonów, bo tam aktualnie zatrzymała się Pani z wózkiem. Ślizgoni rzucają mi ukradkowe spojrzenia, ale nie obchodzi mnie to. Podchodzę do niej i kupuję kilka rzeczy.
Wracam do mojego wagonu, gdy nagle przedział, w którym siedzie jakiś Ślizgon, otwiera się i czyjaś ręka łapie mnie za dłoń; wpadam do środka.
W środku czeka na mnie z zawadiackim uśmiechem Scorpius Malfoy.
`



Pierwsza część rozdziału I , bo nie mam czasu. Jak wam sie podoba? ^^ Piszcie ! :)







Prolog

Rose  

Hogwart stał przed nami otworem. Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się, a my, zdumieni, ale i zachwyceni, szliśmy między stołami. Pamiętam, że spojrzałam w górę, aby się uspokoić. Zobaczyłam sufit... nie, to  nie był sufit. Był to kosmos. Gwiazdy lśniły, a gdzieniegdzie spadał na ziemię gwiezdny pył. Opuściłam głowę. Ceremonia Przydziału już się rozpoczęła. Kolejne jedenastolatki trafiały odpowiednio do domów: Gryffindoru, Hufflepuffu, Ravencalwu, Slytherinu. "Potter, Albus" usłyszałam i ujrzałam, jak Al wychodzi na środek, by następnie dostać przydział. "Potter!" Krzyknęła Tiara "Tak, to wielki zaszczyt...Oczywiście... Ale jednak... Slytherin!!!" Zapadła głucha cisza. A potem Ślizgoni zaczęli wiwatować.Albus na początku spojrzał na mnnie z przerażeniem, ale czym wiwaty były głośniejsze, tym - tak mi się wydawało - on czuł się pewniej i pogodził się z tym. Zapewne przypomniał sobie słowa ojca. Rzucił mi promienny uśmich. Teraz jednak kolej na mnie. "Weasley, Rose".
Podeszłam, wciąż się uśmiechając. Usiadałam na stołku a Tiara spoczęła na mojej głowie. "Aha! Kolejna Weasley!" Usłyszałam śmiechy, zobaczyłam rozbawienie. Te słowa są tak słynne, ponieważ Weasleyowie od pokoleń trafiają do Gryfindoru. "Widzę jednak, że jesteś...inna" Inna? Co to znaczy inna? Nie zdążyłam  się nad tym zastanowić, gdy Tiara krzyknęła: "Ravenclaw!" . Na moment zaległa cisza, a potem rozbrzmiały niezwykle głośne oklaski. Podeszłam do stołu Ravenclawu, usiałam wśród wiwatów i spojrzałam w stronę stołu Slytherinu. Albus patrzył na mnie. Już się nie uśmiechał. Za to siedzący koło niego Scorpius Malfoy - wręcz przeciwnie. 





I jak tam? ^^ Podoba się? :) Czekam na komy!! ^-^ ^.^ :> :)