niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział I cz.2

Rose

-Czego chcesz? - Warczę. Nie podoba mi się to. O co tu chodzi? 
-Hej, hej, Weasley, może trochę grzeczniej? Chciałem tylko pogadać! - Mówi Scorpius a grzywka opada mu na oczy. Ma jasne blond włosy;są prawie białe. Sięgają za uszy, a dłuższe kosmyki z przodu tworzą seksowną grzywkę.Spod niej spoglądają na mnie niezwykłe, niebieskie oczy, tak ciemne, że aż granatowe. Nie mogę im się oprzeć. 
-Nie mamy o czym. - Chcę wyjść, ale on znów łapie mnie za rękę. 
- Rose... 
Wzdycham i siadam naprzeciwko niego. Uśmiecha się odsłaniając białe zęby. Spoglądam niżej. Biała, lekko przezroczysta koszula opina mu ciało. Nie mogę się powstrzymać i przeszywam jego zgrabne ciało pod spodem. "Rose!" upominam się. Co ja właściwie robię? Przypominam sobie, że Scorpius jest o rok starszy. I jest w Slytherinie.  No i co? "Uspokój się!".
-Więc o czym chcesz rozmawiać? - Pytam, tym razem łagodniej. 
- Nie wiem. O czymkolwiek. Na przykład... jak tam z twoim kolegą od Potterów? Jak mu było? Albus, tak?
Wyczuwam coś dziwnego, widzę w jego oczach, że się spina. 
-Nic, a co ma być? Kolegujemy się. 
Rozluźnia się. Dziwne. 
- Extra. A w ogóle, jak ci minęły wakacje?
-Całkiem okej. Przeglądałam książki na ten rok... - Przewraca oczami i znów tak rozbrajająco się uśmiecha. - I nieco poćwiczyłam do Quiditcha.
- Grasz? - Dziwi się.
-Jasne! W tym roku są nabory do drużyny, więc może zakfalifikuję się jako Ścigająca.
-Jakbyś się załapała, mielibyśmy spięcie. - Puszcza oczko. Nie rozumiem. - Gram na pozycji Obrońcy.
Teraz ja się uśmiecham. Wybuchamy śmiechem, nawet nie wiem czemu. W sumie jego towarzystwo nie jest takie złe. Rozmawiamy jeszcze długo, ale do Hogwartu ciągle daleko. Scorpius coś opowiada. Nagle robię się strasznie senna. Staram się nie zamykać powiek, ale jego głos dobiega coraz ciszej i ciszej... nawet nie wiem, kiedy zasypiam.

Scorpius

  Rose szybko zasypia. Nie mam jej tego za złe. Jako że zasnęła w dość niewygodnej pozycji, to znaczy oparta niezdarnie o okno i z przekrzywioną głową, siadam koło niej i opieram ją sobie na ramieniu. Odgarniam jej włosy z czoła.  Jest piękna. Jej proste, rude włosy sięgają pasa, ma łagodne, choć jednocześnie wyraziste rysy twarzy. Wpatruję się w nią, kiedy drzwi od przedziału otwierają się z hukiem.
-Łooooo, Scorp, widzę, że szalejesz!
To James. Od Potterów. Nasi ojcowie się nienawidzili, ale James to mój najlepszy kumpel. Uśmiecham się szeroko, ale zaraz się opanowuję.
-Przestań... Ona po prostu zasnęła! Znudziła ją moja opowieść. - Puszczam oko.
-Taak, jasne. - Wyszczerza zęby. Gdyby na moim ramieniu nie leżała właśnie Rose, wstałbym i zaczęłaby się przyjacielska przepychanka. - Ale teraz na serio. Weasley? To znaczy lubię ją, ale wiesz... Jej ojciec nienawidzi całego twojego rodu.
-Wiem. - Wzdycham. - Co z tego? Wiesz, że ona zawsze mi się podobała. Nic nie poradzę.
-Gadasz jak baba. - Szturcham go w ramię. - Ona o tym wie?
-Nie. I nie mów jej. Nie chcę, żeby się dowiedziała od ciebie. Jeszcze przyjdzie na to czas.



Druga część rozdziału I ^^ Już ponad 100 wyświetleń, kocham was!! ^.^ <3 Ale piszcie w komach, co mam zmienić, co wam się podoba i co chcielibyście żeby się stało ^^. <3













1 komentarz:

  1. Mi się podoba wszystko. Od "pięknej" Rose, przez zabawowego Jamesa, po słodziutkiego Malfoy'a. Moim zdaniem jest okej. A co do tego co się stanie. No cóż. Zdam się na ciebie ;3

    OdpowiedzUsuń