poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ważne!

WAŻNE
Ludzie, mam do was kilka spraw! :)
Bardzo wam dziękuję za te 330 wejść <3
Ale do rzeczy. Jest ankieta. Widzicie ją po prawej str ;) Są 4 głosy na '6' , 1 na '5', 1 na '4' i - co mnie strasznie smuci :( - 1 na '3'. Dziękuję za te 6, 5, 4 też ;D
Wracając. Baaaardzo was proszę, komentujcie! Czy wam się podoba, czego nie kumacie, co chcielibyście, żebym napisała ;D

Bardzo ważna rzecz: Jedna dziewczyna zapytała w komie, jak Albus i Rose mogą być ze sobą. ( Są kuzynami, ponieważ: Rose to córka Hermiony i Rona, Albus to syn Harry'ego i Ginny. Ginny i Ron są rodzeństwem, czyli Albus to kuzyn Rose) Faktycznie, to prawda. Ale może pomińmy ten fakt? Zdałam sobie sprawę z tego chyba po napisaniu 2 czy 3 rozdziałów. Nie chciałam zmieniać. A wydaje mi się, że Albus i Rose to fajny paring ;) Albus nienawidzi Scorpiusa :) Więc będzie romansik i nienawiść :)  Czyli: POMIJAMY FAKT, ŻE ALBUS I ROSE SĄ KUZYNAMI. JASNE? NA MOIM BLOGI TO PRZYJACIELE. :) ^^
Druga bardzo ważna rzecz: Tak, Albus jest w Slytherinie. Jest jedynym Potterem w tym domu. ;) Pamiętajcie :) Potwierdziła to sama J.K. Rowling

Ponawiam: Komentujcie. Proszę. Co z tego, że jest 300 wejść (okej, bardzo mi miło) ale KOMENTUJCIE!!!! Plisss <3

Dziękuję :)
Jeśli macie jakieś pytania jeszcze to w komach :)



*-*

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział III

Rose



   Gdy dojeżdżamy wreszcie do Hogwartu, wszyscy wiedzą o mnie i Albusie. Nie przeszkadza nam to. Albus jest wręcz zadowolony, w kółko mnie całuje i przytula. Problem w tym, że nie będziemy ze sobą spędzać tyle czasu, ile byśmy chcieli. Al jest w Slytherinie, ja w Ravenclawie. Co do Slytherinu... przypominam sobie o Scorpiusie. Przeszywa mnie dziwny, chociaż ciepły dreszcz. Nagle tajemnicze uczucie mija i wszystko wraca do normy: jestem ja, Albus, oraz czekający na nas Hogwart.
  Ten rok szkolny, mój czwarty, zaczyna się dość - jeśli można mówić o szkole dla czarodziei - normalnie.. Do szkoły, jak zawsze, zawożą nas powozy, ciągnące przez niewidzialne Testrale- wyglądają jak szkielety koni, a widzą je tylko ci, którzy widzieli, jak ktoś umiera. Cieszę się, że ich nie widzę. Siadam do powozu razem z Alem, Violet, Caroline, Jamesem, Scarlet - ze Slytherinu (blondynka o niebieskich oczach, a jakże) -  i oczywiście: Scorpiusem. Nie patrzę na niego, wydaje sie obrażony. A kiedy Albus całuje mnie ukradkiem, a on to widzi, nagle energicznie zaczyna rozmawiać ze Scarlet, przysuwając się do niej.
-Hej, wiecie, że w tym roku... - zaczyna mówić James, ale Al mu przerywa.
-Nic nam nie mów! - krzyczy, uśmiechając się do brata. James i Jessika są starsi od nas o rok. - Chcemy sami się dowiedzieć!
Rok temu James wyjawił nam, że na trzecim roku będziemy się uczyć wróżbiarstwa, co zniszczyło całą atmosferę. Naopowiadał nam, że profesor Trelawney - która ma chyba za sto lat - jest starą histeryczką, i że  w kółko przepowiadała jego ojcu, Harry'emu, że zginie. W końcu okazało się, że uczy nas Firenzo, centaur. James był oburzony. Wolimy więc nie wiedzieć, co nas czeka w tym roku.
  Kiedy wreszcie Ceremonia przydziału się zaczyna, a wszyscy są już przydzieleni do Domów, zaczyna się Uczta. Trochę szkoda, że z przyjaciółmi siedzimy osobno: ja jedyna siedzę przy stole Ravenclawu, Albus - Slytherinu, James, Lily i Hugo - Gryffindoru. Czuję się samotna, choć oczywiście mam Caroline. Nagle myślę " Czujesz się samotna? Ty, Rose Weasley?" Odzywa się moje drugie ja. "Tak. Nie widać?"
"Rose, masz mnóstwo przyjaciół, wspaniałego chłopaka! I ty się czujesz samotna?" Fakt. Ganię sama siebie.       Nagle zauważam, że Scorpius na mnie spogląda. Odwracam wzrok.
  Kiedy Uczta się kończy, a wszyscy są już w swoich dormitoriach, ja nie śpię. Siedzę na parapecie i spoglądam na błonia Hogwartu, zakazany las. Otwieram okno, wpuszczam trochę zimnego, rześkiego powietrza. Nagle widzę jak jakaś duża, biała sowa leci w moją stronę. Rozpoznaję ją. To sowa Scorpiusa. Podaje mi list i odlatuje.




Rose, 

To ja, Scorpius. Wiem, że jeszcze nie spisz. Przepraszam, że nie zamieniłem z Tobą ani jednego słowa przed i po Uczcie. Nie będę się tłumaczył. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że chcę z Tobą porozmawiać. Spotkajmy się na skraju Zakazanego Lasu jutro o 19. 
Będę czekał,
Miłych snów,
Scorpius.

















piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział II

Rose 

  Kiedy się budzę, czuję, że leżę na czyimś ramieniu. Nie bardzo wiem czyim. 
-Albus? - Pytam. 
-Yh. - Słyszę głos. - Nie, to ja. 
-To znaczy kto?
-Ja. Scorpius. 
Podrywam się z miejsca, może zbyt gwałtownie, bo gdy patrzę na Scorpiusa, wydaje się obrażony. Nie chciałam go urazić. Jak ja się tu wogóle znalazłam? Aha, no tak.
- Hmmm.... długo spałam?
-Trochę. Hogwart będzie za jakieś pół godziny. - Mówi. Boże, ale on jest przystojny.
-Okej, to ja... idę się przebrać.
-Ale wrócisz? - Uśmiecha się. Odwzajemniam uśmiech.
-A chcesz, żebym wróciła?
-Jasne. - Mówi i puszcza oczko. Czuję, że robię się czerwona jak burak. Wychodzę z piekącymi policzkami, idę do mojego przedziału.
 Czeka na mnie Albus, Violet i Caroline.
-Gdzie ty byłaś?!
-Musiałam... - Jąkam się. Co tu powiedzieć? - Się przejść.
-Miałaś iść tylko do sklepiku, a nie było cię jakąś godzinę! Porwał cię kto czy co?
Albus prycha.
-Zapewne młody Malfoy.
Violet i Caroline wymieniają spojrzenia.
-Scorpius?  - Pyta Violet.
- Tylko chwilę pogadaliśmy... - Mówię, ale spośród rzeczy, które mogłam powiedzieć, ta była najgorsza.
- Rose! Nie było cię...
-Wiem! - Przerywam jej. - Godzinę! I co z tego? To chyba moja sprawa?
-Dobra, jak chcesz. - Mówi Violet i idzie do przedziału Puchonów. Caroline chyba nie wie, co ze sobą zrobić, akurat ona jest w tym samym domu, co ja. Siedzimy w milczeniu, a kiedy już mam się odezwać, słyszę pukanie w szybę. To Dylan, chłopak Caroline. Też jest z Rawenclawu. Caroline wzdycha z ulgą.
-To może ja...
-Jasne, idź. - Mówię.
Caroline i Dylan ulatniają się, a ja zostaję sama z Albusem. Wydaje się zły. No tak, jeśli całe wakacje spędzam z nim, przytulam się do niego, całuję, to ma prawo być zły. Co nie znaczy, że nie lubię Scorpiusa. Ta sprawa jest naprawdę skomplikowana. Naprawdę lubię Albusa, tyle, że nie wiem, czy z nim jestem, czy nie. On chyba uważa, że tak. Ja nie jestem pewna.
-Albus... - Zaczynam. - Miałam się właśnie przebrać.
Odwraca się bokiem.
-To się przebierz. Nie patrzę. Nigdzie się stąd nie ruszę.
Czuję, że znów się rumienię. Sięgam do kufra nad głową Albusa, ale ten siedzi niewzruszony patrząc w okno. Pfff. Spoko. Ja tam się nie wstydzę. Zasłaniam tylko rolety na drzwiach przedziału. Zdejmuję bluzkę, spodnie, zostaję w bieliźnie. Odwracam się plecami do Ala, wyjmuję z kufra szatę i już mam zacząć ją nakładać, gdy czuję ciepłe ręce na swojej talii. Przechodzi mnie dreszcz.
-Al...
-Wiesz, że jesteś moja, Rose?








Krótki, ale - moim zdaniem - dość fajny rozdział ^^ Mam ostatnio mało czasu, w wakacje będzie lepiej ;) ok? :) Głosujcie, czy wam sie podoba, udostępniajcie bloga ! :) P.S. Kocham was za te 200 wejść! <3 To naprawdę motywuje! :) <3 *-*












niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział I cz.2

Rose

-Czego chcesz? - Warczę. Nie podoba mi się to. O co tu chodzi? 
-Hej, hej, Weasley, może trochę grzeczniej? Chciałem tylko pogadać! - Mówi Scorpius a grzywka opada mu na oczy. Ma jasne blond włosy;są prawie białe. Sięgają za uszy, a dłuższe kosmyki z przodu tworzą seksowną grzywkę.Spod niej spoglądają na mnie niezwykłe, niebieskie oczy, tak ciemne, że aż granatowe. Nie mogę im się oprzeć. 
-Nie mamy o czym. - Chcę wyjść, ale on znów łapie mnie za rękę. 
- Rose... 
Wzdycham i siadam naprzeciwko niego. Uśmiecha się odsłaniając białe zęby. Spoglądam niżej. Biała, lekko przezroczysta koszula opina mu ciało. Nie mogę się powstrzymać i przeszywam jego zgrabne ciało pod spodem. "Rose!" upominam się. Co ja właściwie robię? Przypominam sobie, że Scorpius jest o rok starszy. I jest w Slytherinie.  No i co? "Uspokój się!".
-Więc o czym chcesz rozmawiać? - Pytam, tym razem łagodniej. 
- Nie wiem. O czymkolwiek. Na przykład... jak tam z twoim kolegą od Potterów? Jak mu było? Albus, tak?
Wyczuwam coś dziwnego, widzę w jego oczach, że się spina. 
-Nic, a co ma być? Kolegujemy się. 
Rozluźnia się. Dziwne. 
- Extra. A w ogóle, jak ci minęły wakacje?
-Całkiem okej. Przeglądałam książki na ten rok... - Przewraca oczami i znów tak rozbrajająco się uśmiecha. - I nieco poćwiczyłam do Quiditcha.
- Grasz? - Dziwi się.
-Jasne! W tym roku są nabory do drużyny, więc może zakfalifikuję się jako Ścigająca.
-Jakbyś się załapała, mielibyśmy spięcie. - Puszcza oczko. Nie rozumiem. - Gram na pozycji Obrońcy.
Teraz ja się uśmiecham. Wybuchamy śmiechem, nawet nie wiem czemu. W sumie jego towarzystwo nie jest takie złe. Rozmawiamy jeszcze długo, ale do Hogwartu ciągle daleko. Scorpius coś opowiada. Nagle robię się strasznie senna. Staram się nie zamykać powiek, ale jego głos dobiega coraz ciszej i ciszej... nawet nie wiem, kiedy zasypiam.

Scorpius

  Rose szybko zasypia. Nie mam jej tego za złe. Jako że zasnęła w dość niewygodnej pozycji, to znaczy oparta niezdarnie o okno i z przekrzywioną głową, siadam koło niej i opieram ją sobie na ramieniu. Odgarniam jej włosy z czoła.  Jest piękna. Jej proste, rude włosy sięgają pasa, ma łagodne, choć jednocześnie wyraziste rysy twarzy. Wpatruję się w nią, kiedy drzwi od przedziału otwierają się z hukiem.
-Łooooo, Scorp, widzę, że szalejesz!
To James. Od Potterów. Nasi ojcowie się nienawidzili, ale James to mój najlepszy kumpel. Uśmiecham się szeroko, ale zaraz się opanowuję.
-Przestań... Ona po prostu zasnęła! Znudziła ją moja opowieść. - Puszczam oko.
-Taak, jasne. - Wyszczerza zęby. Gdyby na moim ramieniu nie leżała właśnie Rose, wstałbym i zaczęłaby się przyjacielska przepychanka. - Ale teraz na serio. Weasley? To znaczy lubię ją, ale wiesz... Jej ojciec nienawidzi całego twojego rodu.
-Wiem. - Wzdycham. - Co z tego? Wiesz, że ona zawsze mi się podobała. Nic nie poradzę.
-Gadasz jak baba. - Szturcham go w ramię. - Ona o tym wie?
-Nie. I nie mów jej. Nie chcę, żeby się dowiedziała od ciebie. Jeszcze przyjdzie na to czas.



Druga część rozdziału I ^^ Już ponad 100 wyświetleń, kocham was!! ^.^ <3 Ale piszcie w komach, co mam zmienić, co wam się podoba i co chcielibyście żeby się stało ^^. <3













piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział I cz. 1


Rose

  Mój czwarty rok w Hogwarcie właśnie miał się rozpocząć. Hogwart Express stał już na peronie 9 i 3/4 . 
-Tylko pamiętaj, ucz się dobrze! - Przypomina mi moja mama. 
-Hermiono, spokojnie, w końcu Rose nie bez powodu trafiła do Ravenclawu! - Mówi mój tata, Ron, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
-Och, Ron, dałbyś już spokój! - Śmieje się moja mama. - Hugo, ty też bądź grzeczny! - dodaje, głaszcząc po głowie mojego młodszego brata.
-Jasne, mamo, tylko już mnie puść! 
Żegnam się z rodzicami, mama całuje mnie w głowę, tata przeczesuje włosy. Przypominają mi o obowiązkach, a ja pokornie kiwam głową. W końcu wchodzę do pociągu, zatrzaskuję drzwi i wchodzę do najbliższego przedziału razem z Hugonem. Razem machamy rodzicom, którzy w końcu znikają nam z oczu.
  Przez jakiś czas siedzimy i rozmawiamy, to dopiero drugi rok mojego brata w Hogwarcie. Rozprawiamy o tym, jakie przedmioty będzie miał, jakich nauczycieli. Zwykła rozmowa między rodzeństwem. W końcu Hugo idzie do przedziału ze swoimi kolegami, zostaję sama, ale nie na długo. Zaraz przychodzą moje koleżanki z dormitorium: Caroline, Jessika i  Violet. Kolegujemy się, ale nic więcej. Nie mam najlepszej przyjaciółki. Nie jestem zbyt ufna. Potem przychodzą także Albus z Jamesem od Potterów. 
-Jak tam wakacje? - Pytam pogodnie. 
-Całkiem okej. - Mówi Albus i uśmiecha się do mnie nieśmiało. Odwzajemniam uśmiech i dalej rozmawiamy. Violet flirtuje z Jamesem, który przecież jest o rok starszy. Najwyraźniej jej to nie przeszkadza. Jessika i Caroline gadają o Quidditchu. 
 Rozmowa z Alem zaczyna mnie nudzić, ale taktownie pytam tylko:
-Chcecie coś?
Wszyscy zgodnie odmawiają. Wychodzę i idę korytarzem aż do wagonu Ślizgonów, bo tam aktualnie zatrzymała się Pani z wózkiem. Ślizgoni rzucają mi ukradkowe spojrzenia, ale nie obchodzi mnie to. Podchodzę do niej i kupuję kilka rzeczy.
Wracam do mojego wagonu, gdy nagle przedział, w którym siedzie jakiś Ślizgon, otwiera się i czyjaś ręka łapie mnie za dłoń; wpadam do środka.
W środku czeka na mnie z zawadiackim uśmiechem Scorpius Malfoy.
`



Pierwsza część rozdziału I , bo nie mam czasu. Jak wam sie podoba? ^^ Piszcie ! :)







Prolog

Rose  

Hogwart stał przed nami otworem. Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się, a my, zdumieni, ale i zachwyceni, szliśmy między stołami. Pamiętam, że spojrzałam w górę, aby się uspokoić. Zobaczyłam sufit... nie, to  nie był sufit. Był to kosmos. Gwiazdy lśniły, a gdzieniegdzie spadał na ziemię gwiezdny pył. Opuściłam głowę. Ceremonia Przydziału już się rozpoczęła. Kolejne jedenastolatki trafiały odpowiednio do domów: Gryffindoru, Hufflepuffu, Ravencalwu, Slytherinu. "Potter, Albus" usłyszałam i ujrzałam, jak Al wychodzi na środek, by następnie dostać przydział. "Potter!" Krzyknęła Tiara "Tak, to wielki zaszczyt...Oczywiście... Ale jednak... Slytherin!!!" Zapadła głucha cisza. A potem Ślizgoni zaczęli wiwatować.Albus na początku spojrzał na mnnie z przerażeniem, ale czym wiwaty były głośniejsze, tym - tak mi się wydawało - on czuł się pewniej i pogodził się z tym. Zapewne przypomniał sobie słowa ojca. Rzucił mi promienny uśmich. Teraz jednak kolej na mnie. "Weasley, Rose".
Podeszłam, wciąż się uśmiechając. Usiadałam na stołku a Tiara spoczęła na mojej głowie. "Aha! Kolejna Weasley!" Usłyszałam śmiechy, zobaczyłam rozbawienie. Te słowa są tak słynne, ponieważ Weasleyowie od pokoleń trafiają do Gryfindoru. "Widzę jednak, że jesteś...inna" Inna? Co to znaczy inna? Nie zdążyłam  się nad tym zastanowić, gdy Tiara krzyknęła: "Ravenclaw!" . Na moment zaległa cisza, a potem rozbrzmiały niezwykle głośne oklaski. Podeszłam do stołu Ravenclawu, usiałam wśród wiwatów i spojrzałam w stronę stołu Slytherinu. Albus patrzył na mnie. Już się nie uśmiechał. Za to siedzący koło niego Scorpius Malfoy - wręcz przeciwnie. 





I jak tam? ^^ Podoba się? :) Czekam na komy!! ^-^ ^.^ :> :)